William Cane otwiera przed nami drzwi do zupełnie innej tematyki książek niż te, które możemy dostać w księgarniach czy znaleźć w bibliotekach. Książka nazywana 'uroczą Amerykańską encyklopedią pocałunków', zrobiła zawrotną karierę wśród młodzieży i dorosłych w 1991 roku, kiedy to po raz pierwszy została wydana, i robi ją do dziś.
Szczegółowe opisy ponad 25 technik całowania i wiele cennych rad dotyczących niemal każdej sytuacji; właśnie to znajdziemy w tym, można by rzec, poradniku. Wewnątrz doszukamy się opisów przeróżnych sytuacji; jak się całować pod wodą, na dyskotece, w kinie, teatrze, jak pocałować kogoś po raz pierwszy, a jak na pożegnanie. Ponadto autor specjalnie dla czytelnika zamieścił tam różnorakie ankiety kierowane zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn. Całość uzupełniają liczne anegdoty i przykłady ' z życia wzięte'.
To teraz ja się wypowiem na temat tego, jak to już nie raz słyszałam, arcydzieła.
Sztuka pocałunku (w niektórych tłumaczeniach Sztuka całowania) przez kilkanaście dobrych lat stała u mnie na półce, a kupił ją mój kuzyn dla swojej dziewczyny. Tej jednak prezent się nie spodobał, ponieważ 'nie była przecież aż tak zielona!'. Koło pół roku temu, z braku innej lektury sięgnęłam w końcu po ten niewielki tomik.
Szczerze powiedziawszy, autor miał dość oryginalny pomysł. Połączyć jednocześnie przyjemne z pożytecznym. Pisał na tyle prosto, że każdy mógł go zrozumieć, a jednocześnie zachęcał do wypróbowania opisywanych technik samemu.
Jednakże z tego, czy encyklopedia jest/była przydatna, nie mogę Wam nic powiedzieć. Nie dlatego, że może to być wstydliwe, lecz z tego powodu, że.. sama tego nie stosowałam!
Moim zdaniem napisanie takiej książki wiąże się z dużym ryzykiem, o ile nie zrobi się tego poprawnie. William Cane starał się jakby uchwycić chwilę w każdym z jakże licznych rozdziałów.
Najlepsze moim zdaniem w tejże książce jest to, że nie ma ograniczeń wiekowych. Nieważne czy sięgnie po nią nastolatek, czy osoba w średnim wieku, czy zrobi to dziewczyna czy chłopak. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Ponadto została napisana w tak ciekawy sposób, że przeczytacie ją jednym tchem.
Ale
to tyle plusów. Niekiedy w tłumaczeniu pojawiają się dość rażące błędy,
styl autora jest monotonny choć, jak już powiedziałam wcześniej,
ciekawy.
Cóż, nic więcej nie mogę powiedzieć o tej 'słodkiej encyklopedii'..
Osobiście Sztukę pocałunków polecam
tylko osobom, które są w związku, i to w miarę stałym. Nie jest to
lektura dla nastolatków, jak oczekiwał William Cane, choć nie odradzam
sięgania po nią.
OCENA: 2/6
Nie znalazłam żadnych opinii ani czytelników, ani innych wydawnictw odnośnie tej pozycji.